13.01.1906
Ucieczki: Ucieczka Czesława Gawła
Czesław Gaweł urodził się w 1926 r. w Warszawie. W 1942 r. podjął próbę dołączenia do Polskich Sił Zbrojnych na obczyźnie. W tym celu przedostał się do Rumunii. Tam został aresztowany i przekazany gestapo. Następnie, więziony był w Konstancy, Bukareszcie, Czerniowcach, Śniatyniu, Kołomyi, Stanisławowie i Lwowie. Do niemieckiego, nazistowskiego obozu KL Lublin trafił transportem lwowskim z początku lutego 1943 r.
Podczas jazdy pociągiem Gaweł podjął próbę ucieczki. Zatrzymali go współtowarzysze podróży, ponieważ esesmańscy wartownicy zapowiedzieli zdziesiątkowanie transportowanych, w przypadku ucieczki choćby jednego więźnia.
W KL Lublin osadzany był na polu III, a następnie na polu IV. Pracował m.in. przy plewieniu chwastów w „Todeszone” (strefie śmierci) - tj. w bezpośredniej bliskości drutów kolczastych. Właśnie w tym miejscu poznał czeskiego więźnia funkcyjnego - Lukesza, który zapewnił mu pracę w kierowanych przez siebie grupach roboczych: Gartnerei i komandzie zewnętrznym pracującym w kamieniołomach położonych poza granicą obozu.
Podlegających sobie współwięźniów Lukesz nie tylko nie bił, ale starał się nawet umożliwić im kontakt z rodziną i możliwość otrzymywania paczek oraz listów. Dzięki temu Gaweł zyskał wsparcie materialne i psychiczne od swoich najbliższych. Jesienią 1943 r. zachorował na tyfus. Mimo ostrej gorączki, nie zgłosił się na rewir obawiając się dokonywanych wśród pacjentów selekcji. Ponownie pomógł mu kapo Lukesz, który załatwił mu przeniesienie do dającej możliwość odpoczynku pracy w cieplarni. Po odzyskaniu sił Czesław Gaweł został gońcem obozowej kancelarii, dzięki czemu zdobył szansę poznania topografii całego obozu.
Po fali transportów ewakuacyjnych w kwietniu 1944 r. Gaweł dostał się do – uważanego za jedno z najlepszych – komanda pracującego w esesmańskim kasynie. Grupa ta rozpoczynała pracę przed porannym apelem – w czasie gdy linia wartowników pilnujących zewnętrznych granic obozu nie była jeszcze rozstawiona. Przez pierwsze 45 minut pracy, kontrolowało ich więc tylko kilku wartowników oddelegowanych specjalnie do tego komanda. Równocześnie, w kasynie zdobył dostęp do szafy, w której esesmański kierownik tej placówki przechowywał swój mundur. Gaweł uznał, że te okoliczności dają mu szansę ucieczki.
„Wszystko miałem już przemyślane. Brakowało tylko – DECYZJI. To był chyba najtrudniejszy element mojego planu. Jak zdecydować się na ryzyko ucieczki, skoro w pamięci tkwi obraz egzekucji więźniów i to już nie za próbę ucieczki, ale za samo podejrzenie. Ile takich pokazowych egzekucji widziałem na Majdanku. Pięćdziesiąt? Więcej!”
Mimo obawy, zdecydował się jednak zaryzykować. Uznana przez niego za najbardziej sprzyjającą deszczowa aura, nadeszła 12 lipca. Tego dnia po wejściu do kasyna niezwłocznie ruszył w kierunku szafy z mundurem. Przebrany, wyszedł tylnymi drzwiami. „Nie spiesząc się, na oczach dwóch wartowników stojących z tej strony bloku skręciłem w lewo, przechodzę koło jednego z nich. Wreszcie mijam trzeciego i znalazłem się na pustej o tej porze drodze wiodącej ku komorze gazowej i łaźni. Teraz musiałem przejść wzdłuż całego pierwszego pola. Umundurowana postać nie mogła się tutaj wydawać specjalnie podejrzana; pewną trudność mogło stanowić tylko przejście koło wartowni”. Po chwili naprzeciw uciekiniera w mundurze wyszedł jeden z niemieckich esesmanów. „[…]szedł szybkim krokiem, jeszcze parę metrów. Jest młodszy stopniem od moich pagonów. Czekam. Untersharfuhrer prostuje się, wyciąga rękę w hitlerowskim pozdrowieniu. Odpowiadam tak samo. […] Znów się udało…”.
Za budynkiem komór gazowych skręcił w kierunku miasta i czołgając się dnem głębokiego rowu, dotarł do granicy obozu. Wyposażony w nożyce, przeciął drut i opuścił teren KL Lublin. Na zewnątrz zdjął esesmański mundur i w cywilnym ubraniu udał się w kierunku centrum Lublina.
Z perspektywy pozostałych w obozie więźniów jego ucieczkę opisał Jerzy Kwiatkowski: „O godzinie 8 rano rozbrzmiewa syrena. Ktoś uciekł, wszystkie komanda wracają na pole. Okazuje się, że nasz dawny goniec z kancelarii, Gaweł, syn urzędnika Banku Gospodarstwa Krajowego z Warszawy, zwiał. […] poszukiwania oczywiście nie dają już rezultatu. Po 2 godzinach wyruszają komanda znów do pracy. Cieszymy się wszyscy z tego eleganckiego sposobu ucieczki, z fasonem.”
Czesław Gaweł przeżył okupację niemiecką. Po wojnie wstąpił do Wojska Polskiego, a następnie pracował jako dziennikarz wojskowej gazety „Żołnierz Wolności”.
Źródła:
Czesław Gaweł, Kapo Lukesz, w: „Jesteśmy Świadkami”, Lublin 1969
Jerzy Kwiatkowski, 485 dni na Majdanku, Lublin 2018