06.01.1906
Ucieczki: Pójdziemy wprost na druty
Myśl o ucieczce towarzyszyła wielu więźniom Majdanka. Wypatrywali możliwości, obmyślali sposoby, wyczekiwali okazji, oceniali szanse różnych wariantów przygotowywanych planów. W drugiej połowie 1943 r. grupa młodych ludzi z wojskowym przeszkoleniem – w stopniach podoficerskich i niższych oficerskich – opracowała plan rozbicia obozu z pomocą oddziałów partyzanckich.
Ich działania przybrały na sile po wielkiej egzekucji ponad 18 tys. Żydów dokonanej na terenie KL Lublin w dniu 3 listopada 1943 r. (akcja „Erntefest”). Gdy okazało się, że plan został jednak oceniony przez organizacje konspiracyjne jako nierealistyczny, jego zawiedzeni pomysłodawcy postanowili uciekać na własną rękę w niewielkich grupach. Dzięki zdobytym saperskim nożycom do cięcia drutu śmiałkowie postanowili: „Pójdziemy wprost na druty. Pierwszy wytnie otwór. Nożyce są izolowane, więc nie ma obawy o prąd. Powinniśmy wszyscy przeczołgać się przez ten otwór. Jest mróz i strażnicy na wieżyczkach nie są tak czujni. Ubieramy się w prześcieradła, aby na śniegu trudniej było nas zauważyć.
Jest Mikołaj Caban, Paweł Dąbek, Stefan Drozd, Józef Furtak, Stefan Iwanek, Antek Łopatek, Kazimierz Maliński, Bolesław Marchewka, Mieczysław Osiński, Wiktor Piątkowski, Jan Sarzyński, Robert Skrzypczak, Stanisław Wrzos, no i ja [Tadeusz Czajka].
A więc do zobaczenia na wolności – mówimy sobie przy wyjściu. Obóz śpi. Jest około północy. Czołgamy się wzdłuż baraków. W tym rejonie jest jeszcze dość bezpiecznie, bo częściowo osłaniają nas bloki mieszkalne, ale nie ryzykujemy innej formy posuwania się, mogłoby to od razu zwrócić na nas uwagę, przecież to kilkunastu ludzi.
[…]Prześcieradła trochę przeszkadzają, hamują swobodę ruchów, ale nie ma na to rady.
Pierwsza dwójka wysunęła się już poza ostatni barak, na otwarty odcinek przed drutami. Zaraz potem druga i trzecia. […] Śnieg jest miękki i puszysty. Nawiało go dosyć dużo i czołganie nie jest takie łatwe. Za to cali jesteśmy ośnieżeni – maskowanie doskonałe. Ruchy są prawie podświadomie ostrożne, wzrok szuka sylwetki strażnika na wieżyczce. Kierujemy się na środek pomiędzy wieżyczkami, jesteśmy więc teraz całkowicie odsłonięci.
[…] Nagle padają strzały. […] Rozpłaszczeni, wkopani prawie w śnieg, czekamy. Słychać bicie serca. […] Prawdopodobnie strażnik coś zauważył, ale nie jest pewien. Nasze maskowanie jest jednak doskonałe.
[..] Po dłuższej chwili zaczyna się odwrót”.
Niepowodzeniem skończyła się także kolejna próba zrealizowania tego planu. Dopiero trzecie podejście, w mocno ograniczonej liczebnie grupie, w skład której weszli: Paweł Dąbek, Kazimierz Maliński i Mieczysław Osiński zakończyła się powodzeniem. Tym razem uciekinierzy wybrali najbardziej zaskakującą z dróg. „[…] przecięli druty tuż przy samej bramie, gdzie było najłatwiej, przy samej budce strażniczej, przeczołgali się do następnych drutów, tamte także przecięli i poszli. Nikt nie zauważył przez całą noc”.
Ucieczka miała miejsce nocą z 16 na 17 marca 1944 r. Jej bohaterowie przeszli przez wieś Dziesiąta i wkrótce znaleźli swoje miejsce w oddziale partyzanckim operującym w podlubelskim lesie.