07.01.1906
Ucieczki: Ucieczka kanałami
W marcu 1944 r. z obozu uciekło kilku więźniów. Poza teren obozu wydostali się kanałami.
„Kiedy dzisiaj […] przypominam sobie okres, w którym wciągnięto mnie do organizowania […] ucieczki, stwierdzam nie bez zdziwienia, że od tej chwili zaczynają zacierać się ponure wizje okrucieństwa i sadyzmu, a na pierwszy plan wychodzą właśnie te wydarzenia, które miały związek z organizowaną działalnością.
Widocznie ona była głównym motorem i siłą […], wyzwoliła od strachu, zmieniła udział w cierpieniu na walkę, a udział w walce oznacza przecież odzyskanie własnej wartości, oznacza wiarę w zwycięstwo…” – wspomina uczestnik jednej z najbardziej spektakularnych ucieczek z KL Lublin, Tadeusz Czajka, wówczas dwudziestoczteroletni młodzieniec.
Uczestniczyło w niej także ośmiu innych więźniów Polaków z IV pola więźniarskiego: Mikołaj Caban, Stefan Drozd, Władysław Gałasiński, Stefan Iwanek, Wiktor Piątkowski, Robert Skrzypczak, Henryk Srebrzycki i Jan Sarzyński. Wielu z nich już kilkukrotnie podejmowało próbę ucieczki , lecz pod wpływem niesprzyjających okoliczności zmuszeni byli do rezygnacji z podjętego przedsięwzięcia. Mimo to nie rezygnowali z marzenia o odzyskaniu wolności i snucia coraz nowszych planów jego realizacji. 27 marca 1944 r. do rozmowy na ten temat prowadzonej między Stefanem Drozdem i Robertem Skrzypczakiem niespodziewanie wtrącił się Władysław Gałasiński. To on był pomysłodawcą ucieczki kanałami z terenu pól uprawnych usytuowanych w zachodniej części obozu. Kilka miesięcy wcześniej zainspirował go do niej starszy współwięzień. Wówczas jednak młodemu człowiekowi pomysł wydawał się nierealny. Po czasie uznał jednak, że warto zaryzykować. Decyzję ułatwiła niespodziewana wiadomość, że nazwiska Jana Sarzyńskiego i Mikołaja Cabana znalazły się na plakacie obwieszczającym powieszenie dwunastu Polaków w odwecie za napad na esesmanów w Chełmie. Oznaczało to, że znaleźli się oni w śmiertelnym niebezpieczeństwie. W tej sytuacji należało działać niezwłocznie. Zrezygnowano z dokładnego rozeznania trasy ucieczki, poprzestając na informacjach zebranych wcześniej przez pomysłodawcę projektu oraz na rozpoznaniu jedynie jej krótkiego odcinka przez Cabana i Gałasińskiego. Termin ucieczki wyznaczono na 28 marca wczesnym popołudniem.
Pomysł zakładał wchodzenie do kanału w dwuosobowych zespołach co dziesięć minut. Po pokonaniu dziesięciu odcinków kanalizacji szczęśliwcy powinni znaleźć się poza terenem obozu. Trudność w zrealizowaniu planu tkwiła w tym, że poszczególne odcinki tej specyficznej drogi ku wolności przedzielone były metalową kratą, a większa część trasy znajdowała się na terenie obozu. Groziło to wykryciem uciekinierów na skutek odgłosów podczas usuwania przeszkód. Najbardziej niebezpieczne było usunięcie krat dzielących trzy pierwsze odcinki na terenie Gärtnerei, gdzie zagrożenie stanowili zarówno esesmani, jak i kapo nadzorujący pracujących więźniów. Piłowaniem krat mieli zająć się Caban i Skrzypczak ubezpieczani przez Drozda i Gałasińskiego. Dwaj ostatni mieli zadbać o bezpieczeństwo kolegów i w razie potrzeby odciągnąć uwagę niepożądanych świadków. W tym czasie Iwanek powinien zatrzymać w cieplarni kapo do momentu, gdy pierwsza dwójka pokona trzy odcinki. Informację o tym miał uzyskać od dowodzącego akcją Sarzyńskiego.
Trzej ostatni uczestnicy ucieczki, czyli Czajka, Piątkowski i Srebrzycki (Silberspitz) mieli inne zmartwienia. Czajka oznaczony czerwonym punktem nie mógł opuszczać pola. W ostatniej chwili do planu dołączono więc osiemnastoletniego Srebrzyckiego pełniącego funkcję pisarza blokowego. Znający bardzo dobrze język niemiecki chłopak przekonał esesmana pilnującego bramy, że mimo formalnego zakazu opuszczania pola Czajka musi być z niego wypuszczony. Dzięki temu cała trójka mogła dołączyć do przyjaciół.
Przemieszczanie się kanałami nie było łatwe. Rura, którą uciekali więźniowie, miała średnicę zaledwie sześćdziesięciu centymetrów i wypełniona była w znacznej mierze ściekami. Trasę trzeba było pokonać na czworaka. Ostre ścianki kanału i osadzony na jego dnie drobny żwirek raniły kolana i łokcie uciekinierów. Zmęczeni tracili orientację. Robert Skrzypczak, Mikołaj Caban, Jan Sarzyński, Stefan Drozd i Władysław Gałasiński, a po chwili Stefan Iwanek i Wiktor Piątkowski wyszli z kanału zgodnie z planem – dziesiątą studzienką oddaloną około 100 metrów od ogrodzenia obozu i około 50 metrów od najbliższych zabudowań. Tadeusz Czajka i Henryk Srebrzycki opuścili kanał dziewiątą studzienką, tuż przy obozowych drutach. Szczęście ich jednak nie opuściło i dotarli bezpiecznie do pozostałych kolegów.
Po wyjściu z kanałów przyjaciele rozdzielili się. Stefan Iwanek ruszył do Lublina, licząc na pomoc siostry, a pozostała ósemka skierowała się do wsi Skrzynice, gdzie spodziewali się uzyskać pomoc. Ostatecznie, choć nie bez niebezpiecznych przygód, wszyscy znaleźli swoje miejsce w oddziale partyzanckim. Spotkali w nim niedoszłego towarzysza ucieczki – Pawła Dąbka, który kilka dni wcześniej uciekł drogą „wprost na druty”.
Wykorzystano fragment relacji Tadeusza Czajki, Czerwone punkty, Lublin 1962, s. 132.