17.01.1906
Ucieczki: Ucieczka Jana Miachczyłowicza-Wolskiego
Podczas pierwszego noclegu więźniów wyprowadzonych z KL Lublin 22 lipca 1944 r. na trasie do Kraśnika udaną próbę ucieczki podjął Jan Miachczyłowicz-Wolski.
Był jednym z pierwszych osadzonych w obozie. Urodził się w Warszawie w 1915 r. Ukończył gimnazjum w Wilnie, a następnie w latach 1933–1937 studiował na warszawskiej Wyższej Szkole Gospodarstwa Wiejskiego (później SGGW). Uczelnię tę ukończył, uzyskując tytuł inżyniera-agronoma. Aresztowano go w Warszawie w 1940 r. Po krótkim śledztwie został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, a po 6 tygodniach do Mauthausen-Gusen, skąd w listopadzie 1941 r. przeniesiono go do powstającego niemieckiego obozu na Majdanku. Tu Miachczyłowicz-Wolski otrzymał numer 42. Pełnił różne funkcje, od posługacza do kapo komanda kantyny SS. Jako pracownik kantyny dla esesmanów pozostał w obozie do jego likwidacji. Znalazł się w ostatnim transporcie pieszym, który opuścił Majdanek 22 lipca 1944 r. w godzinach wieczornych.
Pierwszy postój połączony z noclegiem zarządzono za Krężnicą Jarą. Tak ten moment wspomina Jerzy Kwiatkowski:
Idziemy tak wciąż bocznymi drogami, mijamy wsie i osady. Wszędzie kolumny wojskowe. Dnieje. Koło godziny 3, a więc gdy już zupełnie widno, wychodzimy z lasu na szosę. Obok jest łąka. Postój na mokrej trawie, na której się rozkładamy. Jem kawałek chleba, zdejmuję obuwie i zeskrobuję ze stóp błoto. Są one po kostki zupełnie czarne. Na razie nie widzę pęcherzy. Przychodzi do mnie Niemiec Knipp z moim tornistrem i powiada, że go już nieść nie może i proponuje niesienie na zmianę. Przepakowuję sobie tobołek, tak iż go nieść mogę poręcznie w ręku, ubieram tornister na plecy i po półgodzinnym postoju ruszamy dalej. Idziemy szosą. Po kilkuset metrach widzę drogowskaz „12 km od Lublina”. Kluczyliśmy więc całą noc i uszliśmy tylko 12 km! Dlaczego?
To właśnie podczas tego postoju Miachczyłowicz, wykorzystując ciemności i padający deszcz, oddalił się z miejsca noclegu. Jego ucieczka została jednak zauważona i esesmani musieli za nim strzelać, a wśród więźniów rozniosła się pogłoska o jego śmierci. Nieoceniony Kwiatkowski relacjonuje:
Maszerujemy już nie w zwartych piątkach. Obszedłem naszą kolumnę, widzę, że Wolski zginął w nocy, koledzy to potwierdzają.
Miachczyłowicz-Wolski powrócił do Lublina. Znalazł zatrudnienie w intendenturze PKWN. W 1945 r. wytoczono mu proces o zdradę Narodu Polskiego. W wyniku zeznań byłych więźniów (szczególnie ważne okazały się zeznania Krzysztofa Radziwiłła i Stanisława Zelenta) został uniewinniony.