23.11.2018
Wielka kolekcja grypsów trafiła do zbiorów Muzeum
Znana jeńcom stalagów i oflagów, a także więźniom Majdanka i Zamku Lubelskiego jako „Ciotka Antonina” czy „Mateczka”, natomiast mieszkańcom Lublina jako patriotka i działaczka społeczna, której działalność uczczono nadaniem jednej z ulic miasta jej imienia. Rodzina Antoniny Grygowej, bo o niej mowa, przekazała naszemu Muzeum prawie 200 grypsów wysyłanych do niej przez polskich więźniów obozu koncentracyjnego na Majdanku.
Kolekcja listów, którą podarowali nam Andrzej Putz – wnuk Antoniny Grygowej – i jego córka Joanna Putz-Leszczyńska, to niezadrukowane brzegi gazet, karteluszki z notesu, strzępki papieru pakowego czy bibułki papierosowe. Właśnie na takich materiałach osadzeni w KL Lublin wysyłali korespondencję do Antoniny Grygowej, głównie informując o stanie zdrowia, opisując swoje potrzeby czy przekazując informacje o sytuacji w obozie.
Dlaczego ich powierniczką stała się Antonina Grygowa? We wspomnieniach rodziny zapamiętana została jako „niosąca nieustanną pomoc i poświęcenie dla wszystkich, którzy tej pomocy w sensie materialnym i moralnym potrzebowali”. Jak mówiła jej córka Zofia: „udzielała pomocy nie tylko tym, którzy o nią prosili, ale wychodziła naprzeciw, wyszukując tych, którym jej serce i dłoń szczodra mogła być w danej chwili potrzebna.” Była więźniarka Majdanka, Danuta Brzosko-Mędryk, relacjonowała: „(…) trafiali ludzie na Orlą. Skąd znali adres? Czy uwierzysz, że Antonina wychodziła na ulicę, pytała strudzonych tułaczką przybyszów, czy chcieliby odpocząć, zjeść, umyć się a nierzadko wciskała do ręki dopiero co zarobione złotówki.” Zasięg jej działalności obejmował nie tylko Lublin, ale też obozy koncentracyjne i jenieckie w Rzeszy. To od niej wzięci do niewoli otrzymywali oprócz paczek z żywnością i lekami listy ze słowami wsparcia i pociechy.
Język grypsów jest zazwyczaj dość oszczędny i służył autorom do formułowania najistotniejszych dla nich treści. Od tej reguły można jednak znaleźć wyjątki, które wskazują na kunszt epistolarny autorów korespondencji. Za przykład z pewnością posłużyć mogą grypsy pisane przez więźnia Majdanka dr. Henryka Wieliczańskiego. W swoich listach zwierzał się Antoninie Grygowej z trosk o najbliższych, opisywał uczucia do ukochanej żony i córki oraz dziękował za opiekę w obozie. W liście z 14 grudnia 1943 r. czytamy: „Droga Pani Antonino! Przedwczoraj przybyło do nas ponad 1000 chorych z Sachsenhausen (spod Berlina). Są to przeważnie Niemcy, Rosjanie, Kroaci itp. Polaków jest minimalna ilość. Są to nieomal wszystko gruźlicy. Wczoraj przybył transport z Oświęcimia: 66 kobiet i 100 mężczyzn, miedzy nimi także i Żydzi. (…) Wczoraj dostałem paczkę znakomitą. Już nawet nie dziękuję za tyle pamięci i oddania. Idą święta – smutne i ciężkie będą, serca pełne niepokoju, tu – nasze serca o Was zatroskane, a Wasze – wiemy – wiemy, co w sercach naszych sióstr i braci się dzieje. Każdy sercem i myślą będzie przy wspólnym stole wigilijnym, na straży porozdzielanych ciał naszych stoją kruki i wrony. Ale nie rozdzielą nas wszystkich. Jakżeż smutno na samo wspomnienie zeszłorocznych świąt, a cóż dopiero nadchodzących.”
Pod większością grypsów ich autorzy podpisywali się pseudonimami. Chodziło o to, by w razie przechwycenia grypsów przez personel obozowy nie było wiadomo, kto jest ich autorem, bowiem za wysyłanie nielegalnej korespondencji groziły osadzonym bardzo poważne konsekwencje.
Przekazana do Muzeum kolekcja ma ogromną wartość jako źródło wiedzy o obozie koncentracyjnym na Majdanku, o warunkach, w jakich przebywali osadzeni, ale też o samych osadzonych. O adresatce listów dowiadujemy się, że niosła więźniom ofiarną pomoc nie tylko materialną, ale także wspierała ich na duchu. Sprawiła, że nie chcieli tracić nadziei, ponieważ wiedzieli, że za drutami ktoś nad nimi czuwa. Antonina Grygowa pytana po latach, które z grypsów sprawiają jej największą satysfakcję odpowiadała: „Wszystkie, bo ja teraz bardzo często choruję, więc biorę te grypsy i czytam i jestem bardzo szczęśliwa, że ja mogłam, to robić, co ja robiłam.”
W zbiorach Państwowego Muzeum na Majdanku znajdowały się dotychczas 24 grypsy pisane do „Ciotki Antoniny”, a przekazane zarówno przez byłych więźniów, jak i jej córkę – Zofię Putz. W skład zbioru wchodził też osobisty notatnik zawierający wpisy związane z wysyłaniem paczek do KL Lublin.
Ze świadomością pokładanego w nas zaufania, a także wyjątkowości tych niezwykłych pamiątek dziękujemy Andrzejowi Putzowi i Joannie Putz-Leszczyńskiej za podarowanie nam kolejnych 195 grypsów, które wzbogacą zasób archiwalny Muzeum na Majdanku.